Czy zakochane bohaterki romantycznych powieści powinny być
budzone w ten sposób? Zadawała sobie to
pytanie za każdym razem, kiedy jej krótki odpoczynek był brutalnie przerywany.
Ale zawsze dochodziła do jednego wniosku.
To nie romantyczna powieść.
I ona nie jest zakochana.
Przetarła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej.
- Jesteś do bólu okrutny.
- A Ty znowu byś zaspała.
Ciche fuknięcie musiało wystarczyć za niechętne przyznanie
mu racji. Wstała i chwiejnym krokiem podeszła do swego przyjaciela, który w
pośpiechu przygotowywał śniadanie. Rozejrzała się nieprzytomnie po niewielkiej
kuchni i dopiero wtedy zauważyła puste kubki, w których prawdopodobnie miała
zrobić coś do picia. Nawet nie musiała o to pytać, kiedy tylko nocowała u niego
w mieszkaniu – co zdarzało się nazbyt często – jej rolą było przygotowanie
herbaty. Lata praktyki uczyniły ją w tej dziedzinie mistrzem. I, choć on sam
nie pochwalał picia nadmiernych ilości tego naparu, to bez najmniejszego
zawahania twierdził, że właśnie w jej wykonaniu smakuje mu najlepiej.
Odstawiła na stół naczynia z parującym napojem.
Skrzyżowała ręce na piersiach i w milczeniu obserwowała, jak jej przyjaciel
kończy robić kanapki. Uśmiechnęła się nieznacznie. Wtedy, niespodziewanie, chłopak
przerwał ciszę.
- Nie powinnaś więcej tu przychodzić – oznajmił spokojnie.
Alenka zamarła; otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. Przez
dłuższą chwilę analizowała jego wypowiedź, po czym wydała z siebie ciche
mruknięcie, na potwierdzenie, że rozumie. Zagryzła wargę i przybrała możliwie
jak najbardziej obojętny wyraz twarzy.
Wyminął ją i postawił talerz obok kubków. Dopiero po tym
spojrzał na nią.
- Żałuję... – zaczął i zawiesił na moment głos - ... że
nie mam przy sobie telefonu, bo zrobiłbym Ci zdjęcie i oprawił w ramkę. Jeszcze
nigdy nie widziałem, żebyś wyglądała na tak przerażoną, jak w tej chwili.
Zacisnęła drobne dłonie w piąstki i rzuciła się w jego
kierunku, gotowa go uderzyć. W myślach obrzuciła go stosem niepochlebnych
określeń, ale nadal milczała. Mrugała szybko oczami, by ukryć napływające,
niechciane łzy. Złapał ją za nadgarstki
i mocno trzymał. Nie mogła się z nim równać pod względem siły, więc wpatrywała
się w niego skrzywdzonym wzrokiem.
- No, już - słaby
uśmiech wkradł się na jego usta – Nie płacz. Widzisz, Alenka... – pochylił się
nad nią i wyszeptał do ucha - ... niedługo uzyskasz status mojej narzeczonej
wśród sąsiadów. Słyszałem, jak niektórzy tak Cię nazywają.
Wzdrygnęła się i posłusznie pokiwała głową. Wciąż
sprawiała wrażenie nieobecnej myślami i wtedy pożałował, że powiedział coś
takiego.
- Anze? – odezwała się nieśmiało, spoglądając na niego –
Mówisz prawdę?
Przytaknął i z ulgą stwierdził, że wyraz jej twarzyczki
nieco się zmienił. Ale nie potrafił odgadnąć spojrzenia, które dostrzegł w jej
ślicznych, załzawionych oczach.
______________________________________________________
TAAADAAAM! Troszkę szybciej niż ostatnio.
Trzymajcie się.