niedziela, 3 lipca 2016

rozdział trzeci

    Czy zakochane bohaterki romantycznych powieści powinny być budzone w ten sposób?  Zadawała sobie to pytanie za każdym razem, kiedy jej krótki odpoczynek był brutalnie przerywany. Ale zawsze dochodziła do jednego wniosku.
To nie romantyczna powieść.
I ona nie jest zakochana.
   Przetarła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej.
- Jesteś do bólu okrutny.
- A Ty znowu byś zaspała.
    Ciche fuknięcie musiało wystarczyć za niechętne przyznanie mu racji. Wstała i chwiejnym krokiem podeszła do swego przyjaciela, który w pośpiechu przygotowywał śniadanie. Rozejrzała się nieprzytomnie po niewielkiej kuchni i dopiero wtedy zauważyła puste kubki, w których prawdopodobnie miała zrobić coś do picia. Nawet nie musiała o to pytać, kiedy tylko nocowała u niego w mieszkaniu – co zdarzało się nazbyt często – jej rolą było przygotowanie herbaty. Lata praktyki uczyniły ją w tej dziedzinie mistrzem. I, choć on sam nie pochwalał picia nadmiernych ilości tego naparu, to bez najmniejszego zawahania twierdził, że właśnie w jej wykonaniu smakuje mu najlepiej.
    Odstawiła na stół naczynia z parującym napojem. Skrzyżowała ręce na piersiach i w milczeniu obserwowała, jak jej przyjaciel kończy robić kanapki. Uśmiechnęła się nieznacznie. Wtedy, niespodziewanie, chłopak przerwał ciszę.
- Nie powinnaś więcej tu przychodzić – oznajmił spokojnie. Alenka zamarła; otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. Przez dłuższą chwilę analizowała jego wypowiedź, po czym wydała z siebie ciche mruknięcie, na potwierdzenie, że rozumie. Zagryzła wargę i przybrała możliwie jak najbardziej obojętny wyraz twarzy.
   Wyminął ją i postawił talerz obok kubków. Dopiero po tym spojrzał na nią.
- Żałuję... – zaczął i zawiesił na moment głos - ... że nie mam przy sobie telefonu, bo zrobiłbym Ci zdjęcie i oprawił w ramkę. Jeszcze nigdy nie widziałem, żebyś wyglądała na tak przerażoną, jak w tej chwili.
   Zacisnęła drobne dłonie w piąstki i rzuciła się w jego kierunku, gotowa go uderzyć. W myślach obrzuciła go stosem niepochlebnych określeń, ale nadal milczała. Mrugała szybko oczami, by ukryć napływające, niechciane łzy.  Złapał ją za nadgarstki i mocno trzymał. Nie mogła się z nim równać pod względem siły, więc wpatrywała się w niego skrzywdzonym wzrokiem.
- No, już  - słaby uśmiech wkradł się na jego usta – Nie płacz. Widzisz, Alenka... – pochylił się nad nią i wyszeptał do ucha - ... niedługo uzyskasz status mojej narzeczonej wśród sąsiadów. Słyszałem, jak niektórzy tak Cię nazywają.
   Wzdrygnęła się i posłusznie pokiwała głową. Wciąż sprawiała wrażenie nieobecnej myślami i wtedy pożałował, że powiedział coś takiego.
- Anze? – odezwała się nieśmiało, spoglądając na niego – Mówisz prawdę?

    Przytaknął i z ulgą stwierdził, że wyraz jej twarzyczki nieco się zmienił. Ale nie potrafił odgadnąć spojrzenia, które dostrzegł w jej ślicznych, załzawionych oczach.
______________________________________________________
TAAADAAAM! Troszkę szybciej niż ostatnio. 
Trzymajcie się.