Alenka nie przyszła następnego dnia. Ani w sobotę. Ani
nawet w niedzielę, co stanowiło haniebne zaburzenie ich utartego zwyczaju,
który miał dla nich niemal rytualne znaczenie. Kiedy niedzielny wieczór
zamieniał się w bezgwiezdną noc, nie mógł wytrzymać we własnym mieszkaniu, ale
dobrze wiedział, że już za późno na odwiedziny, nawet jeśli chodziło o nią.
Choć ona przychodziła o każdej porze dnia i nocy, to on wolał nie naruszać
cienkiej granicy prywatności między nimi.
Alenka zawsze otaczała się barierą, za którą kryła się z
całą swoją tajemniczością. Nigdy nie próbował jej przekroczyć. Przywykł do
tego, że świat jego drogiej przyjaciółki to wyjątkowo osobiste miejsce. Być może jedyne, w którym
mogła zachować prawdziwą twarz. Co dzień
przybierała inne maski. Potrzebowała tego do pracy w jej ukochanym teatrze, ale
z czasem zauważył, że nie jest już taka, jak kiedyś. Zupełnie, jakby zapomniała
wyjść z roli, którą być może akurat dzisiaj ćwiczyła na scenie.
Brakowało mu odwagi, by zapytać ją, dlaczego to robi.
Dlaczego, Aluń?
Po południu przyszedł do siedziby jej pracy i czekał go
tam niemały szok.
- Jak to ‘nie ma jej’? - warknął nieprzyjaźnie, aż niewysoka nastolatka
skuliła się w sobie. Mimo to, otrząsnęła się zaraz i wyzywająco spojrzała mu w
oczy.
- N i e m a . Wyjechała załatwić sprawy z przeszłości.
Anze niemal udławił się własnym oddechem.
- Sprawy.. z
przeszłości..? Przecież ona... zawsze..
- No właśnie nie zawsze. Widzę, że tak naprawdę niewiele o
niej wiesz – głos Saki był ostry, kompletnie nie pasował do jej delikatnej osobowości.
Nerwowo stukała palcem o blat stolika, przy którym siedziała.
- Dokąd?
Nieprzyjazny grymas na zaróżowionej twarzyczce dziewczyny
złagodniał. Westchnęła z politowaniem.
- Do Japonii.
W tamtej chwili zrozumiał, jak mało o niej wiedział.
Zdawało mu się, że znali się od samego początku, odkąd tylko pamiętał. Niska,
bojaźliwa, wiecznie niezorganizowana kruszynka, którą chciał obronić przed złem
świata. Czy w ogóle miał na to szansę? Czy...
Czy kiedykolwiek uczynił jakiś krok ku temu?
Czy jego marzenie nie stało się tylko sztandarowym hasłem,
którego używał, by uspokoić sumienie?
Bez słowa wyszedł z budynku, a huk trzaśnięcia drzwiami
niósł się echem jeszcze przez kilka dłużych chwil. Saki powoli wstała i podeszła do okna.
Jak sobie radzisz,
Alenka? Spotkałaś się już z nim? Porozmawialiście o przyszłości, której dla was
nie było? myślała, zaciskając dłonie w piąstki. Bycie pośrednikiem między
przeszłością a teraźniejszością nie należało do prostych zadań, ale zdecydowała
się wytrwać do końca. Przecież tylko Alcia uważała ją za swoją cenną
przyjaciółkę.
~ Meanwhile ~
Japonia, prefektura Hokkaido, miasto Ishikari
Alena przetarła oczy i sięgnęła po kubek z ciepłym
napojem. Obrzydliwe, skrzywiła się w
duchu, przełykając odrobinę zielonej herbaty. Nie cierpiała jej z całych sił,
ale troskliwa gościnność pani Sakurato nie pozwalała jej na marudzenie. Dlatego
cierpliwie znosiła jej niekończące się opowieści, litanie pytań, przesadne karmienie
japońskimi specjałami, ale tęskniła za swoim słoweńskim łóżkiem i ulubioną
herbatą Earl Grey.
Ach, dom.
W sumie można byłoby powiedzieć, że do niego wróciła. Ale
formalnie mieszkanie, którym się znajdowali, od dwunastu lat należało do
rodziny Isshiki. Nawet nie była w stanie stwierdzić, jak wiele się zmieniło od
czasu, gdy mieszkała tam z rodzicami. Nie pamiętała prawie nic.
Prawie.
Podkuliła nogi i oparła głowę o rękę. Czekała, aż
właścicielka przybytku wróci z zakupów. Pytanie, które od momentu jej przybycia
do kraju Kwitnącej Wiśni kołatało się w jej głowie, wisiało w powietrzu i
przytłaczało niepokojącą atmosferą.
Poderwała się z miejsca, gdy usłyszała dźwięk otwieranych
drzwi. Uśmiechnęła się do starszej
kobiety i wyciągnęła ręce po siatki pełne różnych produtków. Kiedy wypakowywały
je, panowała między nimi niewygodna cisza, ale Alenka nie potrafiła jej
przerwać.
- Pani Isshi-
- Mów mi po imieniu – Japonka przerwała jej, po czym
kontynuowała – A poza tym, wiem, o co chcesz zapytać, dziecko – przerwała, lecz
zaraz dodała – On chce się z Tobą
pogodzić.
Słowenka znieruchomiała. Jej szczupłe palce zacisnęły się
na opakowaniu z ryżem, aż w końcu tektura załamała się pod naciskiem.
- On? – podniosła na nią wzrok – Ja... Ja nawet nie pamiętam, jak on wygląda, jak ma
na imię... Po co?
Lista pytań rosła w jej myślach w zastraszającym tempie.
Ostatnie dni doprowadziły ją niemalże do szaleństwa. Rzuciła wszystko i
poleciała na drugi koniec świata. Jak na
jej stateczne i mało ciekawe życie, to było coś nie do pomyślenia.
- Wiele odpowiedzi uzyskasz, kiedy z nim porozmawiasz –
Sakurato obdarzyła Alenkę ciepłym uśmiechem.
Pokiwała ze zrezygnowaniem głową i wetchnęła ciężko. Widząc
to, pani Isshiki pogłaskała ją po głowie.
- Yukiya Sato. Mieszka dwie ulice stąd.
__________________________________________________________
Ach, ciężko mi się zmotywować. Ale myślę, że już niedługo skończymy tę historię. Jesteście?
Pozdrawiam,
Wasza synne