- Narodziliśmy się, by
tworzyć historię, pamiętasz?
Alenka zamrugała oczami. Na moment pogrążyła się w myślach i
zupełnie straciła kontakt z otoczeniem. Dopiero lekkie szturchnięcie
sprowadziło ją na ziemię. Obróciła głowę i popatrzyła prosto w oczy dawnego
przyjaciela.
Na przestrzeni kilkunastu lat nie zmienił się znacząco. Jedynie jego oczy stały się smutniejsze, a
twarz bardziej zmęczona, zupełnie jakby miała przed sobą spracowanego mężczyznę
w średnim wieku, a nie młodego chłopaka u progu kariery.
Odwróciła wzrok.
- Nie bardzo – przyznała szczerze. – Nie pamiętam prawie
nic. Przepraszam.
Mięła w palcach róg swetra. Pomimo tego, że na
dworze panowała przyjemna temperatura, od dłuższego czasu drżała z zimna.
Cisza, która zapanowała między nimi, doprowadzała ją do szaleństwa.
- Nie masz za co przepraszać, Alena – Japończyk uśmiechnął
się przyjaźnie. – Tym lepiej dla ciebie. To znaczy, że żyłaś swoim nowym
życiem.
Nie mogła się powstrzymać o kolejnego zdziwionego
spojrzenia. Odgarnęła włosy za ucho. Yukiya dokładnie śledził każdy jej ruch,
aż poczuła się nieswojo.
- Yuki... Co masz na myśli, mówiąc coś takiego? – zapytała.
Nerwowy uśmiech zagościł na twarzy skoczka. Nagle stał się
jeszcze bardziej przybity niż dotychczas. Natychmiast pożałowała swoich słów.
- Tego dnia, w którym opuściłaś Japonię... Nie przyszedłem,
żeby się z tobą pożegnać. Byłem strasznie zły na ciebie – mówił cicho i z
trudem, jakby każde słowo kosztowało go mnóstwo wysiłku. – Tak strasznie zły...
Ponieważ myślałem, że zostaniesz ze mną na zawsze, choć tak naprawdę
wiedziałem, że jesteś zbyt nieuchwytna, by planować przyszłość u twojego boku.
I gdy usłyszałem, że wyjeżdżasz, postanowiłem, że nie przyjdę na stację.
Oczy Alenki nadbiegły łzami.
- Byłem pewien, że przez to mnie znienawidzisz. Wtedy
łatwiej byłoby ci o mnie zapomnieć i ruszyć dalej. Inaczej byś cierpiała, a
ja... Wolałbym nigdy cię nie spotkać, niż zadać ci taki ból. Sam próbowałem
nienawidzieć cię z całego serca za to, że mnie opuściłaś. To takie głupie,
prawda? Przecież nie miałaś wyboru. Musiałaś jechać z rodzicami. A ja nie
pomyślałem, że dla ciebie to też było trudne...
- Yu-
- Kilka dni później, gdy leżałem w łóżku chory, mama dała mi
to – wskazał na starą, zniszczoną bransoletkę na lewym nadgarstku. – Podobno to miał być prezent na moje
urodziny, tak? Coś, dzięki czemu pamiętałbym o tobie, nawet gdybyś zniknęła...
Alenka rozpłakała się.
Nie potrafiła opanować fali smutku pomieszanego z
rozpaczliwym żalem. Schowała twarz w dłoniach. Próbowała ocierać mokre policzki,
ale one zaraz i tak powracały do poprzedniego stanu. Chłopak przysunął się i
lekko objął ramieniem. Nie myślał o tym, czy tak wypada, czy nie narusza zasad.
- Nie płacz – prosił, głaszcząc ją po głowie. – To nie jest
twoja wina.
- Moja – załkała. – Zapomniałam...
- To dobrze – przerwał jej. Odsunął się nieco, by móc
popatrzeć jej w oczy. – Wracaj do życia, które tam zostawiłaś. To jest twój
świat, twoje miejsce na ziemi. I nie miej do siebie żalu przez to, co teraz
usłyszałaś – tłumaczył. – Jestem szczęśliwy, że mogłem z tobą porozmawiać
jeszcze przed moim ślubem.
Nie odpowiedziała nic. Wtuliła twarz w materiał jego bluzy i
przez chwilę rozkoszowała się bijącym od niego spokojem.
- Już dobrze – wyszeptał, nie przestając jej gładzić po
włosach. Mruknęła coś niezrozumiałego, ale wiedział, że czuje się lepiej.
- Co teraz?
Nawet gdy przecierała zapłakane oczy i co chwilę pociągała
nosem, wydawała mu się najbardziej uroczą istotą na świecie zaraz po jego
narzeczonej.
- Idziemy dalej – powiedział stanowczo – Ktoś na ciebie
czeka, prawda?
Alenka pokiwała głową.
- Tak – przyznała nieco niepewnie. Rodzice, Saki i Anze na
pewno się o nią niepokoili .
- A więc od teraz - pamiętaj! – tworzymy swoją historię.
Pokiwała głową.
- Dziękuję, że przyleciałaś.
Alenka wstała. Złamany uśmiech przyozdabiał jej twarz.
- Ja... również dziękuję – powiedziała cicho, speszona – Yuki, może... Może jeszcze kiedyś się
spotkamy?
Skoczek rozpromienił się. Uścisnął jej dłoń.
- Oby jak najszybciej!
Wracając do domu pani Isshiki czuła, jak jej umęczone
niepokojem serce wreszcie staje się wolne i lekkie, jak kilkanaście lat
wcześniej.
__________________________________________________________________
Jeszcze epilog.
Trzymajcie się.