- Alenka?
Ciepły głos dotarł do uszu zamyślonej dziewczyny i łagodnie
sprowadził ją do rzeczywistości.
Odwróciła się do stojącej za nią zmartwionej Saki. Poklepała dłonią
wolne miejsce obok siebie. Dziewczyna posłusznie usiadła, podciągając kolana
pod brodę.
Wyglądała jak małe, zasmucone dziecko. Słowenka poczochrała
ją lekko po ciemnych włosach i uśmiechnęła się serdecznie.
- Co Cię do mnie sprowadza, Saki? – zapytała, nie odwracając
wzroku od jej twarzyczki. Przez chwilę panowała między nimi głęboka cisza,
przerywana przez pohukiwanie wiatru w pozbawionych liści konarach drzew.
- Dziwnie akcentujesz moje imię – zauważyła młodsza – Czy...
Czy ty naprawdę jesteś stąd? – pytanie opuściło jej usta, zanim je przemyślała.
– Ale nie o tym chciałam porozmawiać. Wiesz,
dzisiaj jest niedziela, a w dodatku kończy się sezon w sportach zimowych...
Moja siostra rozchorowała się, a ja mam dwa bilety na konkurs w Planicy...
Oczywiście to nie ja kupowałam, Nika niemal oddała za nie nerkę i swoją złotą
biżuterię, dlatego nie chcę, by się
zmarnowały.. I przyszłam..
Nawet nie zdążyła zakończyć swojego monologu,został on
przerwany przez szczery śmiech Alenki.
- Rozumiem, Saki. Pójdę z Tobą, nie martw się.
Przez pobladłą twarz nastolatki przebiegł cień zaskoczenia
pomieszany z ogromną ulgą. Zanim jednak zabrała głos, by podziękować starszej
koleżance, Alenka odezwała się ponownie.
- Ale pod jednym warunkiem – uniosła palec do góry. – Jeśli tylko
zacznę za głośno krzyczeć, masz mnie trzepnąć w tą moją pustą głowę,
zrozumiałaś? – wskazała na siebie, po czym znów się roześmiała, a razem z nią
jej towarzyszka.
- Obiecuję – teatralnie dotknęła prawą dłonią swego serca.
Zaraz jednak spoważniała, a kiedy spojrzała na zegarek, wydała z siebie szereg
niearchiwizowanych dźwięków. – Jest źle – wyszeptała, z lekka przerażona – Do rozpoczęcia
konkursu zostało tylko półtorej godziny, a znając Twoje zdolności... – dramatycznie
zawiesiła głos, utkwiwszy wzrok jasnowłosej.
Prychnęła, ale z niechęcią musiała przyznać jej rację.
- Obiecuję – tym razem ona przyjęła pozę jak do ślubowania –
że tym razem się nie spóźnimy. Zbierajmy się!
A Saki już wiedziała, że to nie miało prawa skończyć się
dobrze.
~*~
Na teren swojego sektora wpadły z eleganckim,
piętnastominutowym spóźnieniem. Alenka
nerwowo otrzepywała kurtkę z kurzu; po drodze wpadła na jakiegoś skoczka i
zaliczyła nieprzyjemne spotkanie z ziemią. Niestety, nie mogła liczyć na
romantyczną próbę ratowania przed upadkiem; skakajec
nawet nie zauważył, że niemal kogoś stratował.
- Saki, w jakim języku Ty z nim rozmawiałaś? – starsza z
dziewczyn wspięła się na palce, by zobaczyć, co dzieje się na zeskoku, ale
niewiele dane było jej ujrzeć. Ze swoim niezbyt wysokim wzrostem bez trudu
wtapiała się w tłum, a stojąc daleko od band, nie widziała praktycznie niczego.
W odpowiedzi usłyszała westchnięcie.
- To.. był zlepek kilku języków, nie sądzę, by mnie w ogóle
zrozumiał – mruknęła ciemnowłosa i podniosła wzrok na telebim. – Oi, Alenka,
spójrz. Oto jego kolej.
Blondynka natychmiast schowała telefon do kieszeni. Obraz
skupionego na swojej próbie Petera niemal wyrył jej się pod powiekami; chciała
go dokładnie zapamiętać. Historia działa się na ich oczach. Uniosła się na
palcach, kiedy skoczek wybił się z progu.
Już się odbił, już
płynie..
Bezwiednie poruszała ustami, czując się, jakby również
wzbiła się w powietrze. Kiedy chłopak wylądował na 238 metrze, wypuściła
powietrze z płuc. Choć chciała krzyczeć z radości, nawet cichy pomruk nie
opuścił jej gardła.
To dopiero koniec pierwszej serii. Ale nawet gdyby była to
ostatni skok w sezonie 2015/2016, nie chciałaby wznosić okrzyków na cześć
zwycięzcy.
Pragnęła świętować w ciszy tryumf skoczka, z którego sama
nieraz złośliwie drwiła. Tryumf skoczka, który pobił możliwe rekordy w ciągu
ostatnich kilku miesięcy.
Tryumf skoczka, którego kiedyś, przed laty, pozdrowiła na
ulicy słabym uśmiechem.
____________________________________________________________
Myślę, że to dobra historia, by się z Wami godnie pożegnać.